Agnieszka Sobczyńska

Agnieszka Sobczyńska swoimi plakatami prowadzi intymny dialog z odbiorcą. Owszem, czyni to w zgodzie z definicją gatunku: zdecydowanie przyciąga nasze spojrzenie, angażuje uwagę i nie pozwala na obojętne przejście obok… Jednak równocześnie inicjuje refleksję, celowo kieruje nasze myśli ku muzyce i każe skupić się na emocjach, które w nas wywołuje. Sobczyńska przywraca plakatowi jazzowemu postać artysty i sięgając po portrety autorstwa znakomitych fotografików, przetwarza je graficznie i wprowadza na własnych zasadach w dynamiczne kompozycje, które z miejsca stają się zindywidualizowanym studium osobowości. Odważnie odrzuca powtarzalną konwencję plakatów festiwali jazzowych, może i estetycznie efektownych, ale i błahych… Jedynym i kluczowym, akcentowanym z pomocą wyrazistego liternictwa, barwy i formy przekazem, jest postać muzyka – to ona skupia wokół siebie precyzyjnie zaplanowaną, choć organizowaną z rozmachem, ekspresję graficznej formy i malarskiego gestu. Sobczyńska przywraca tą prostą i zrozumiałą metodą projektową plakatom koncertowym podmiotowość ich głównych bohaterów, unikając pułapki szablonowej prezentacji. Odwaga użytych środków kontrastuje z walorowym, dwuwymiarowym, a niekiedy też i szkicowym, rysunkowym opracowaniem portretu
lub całej sylwetki. Dynamiczne liternictwo „obiega” ilustrację, nadaje jej niemal słyszalny, wizualny puls w rytmie synkopy lub atonalnej asymetrii. Jazzposterka, bo pod takim aliasem znamy ją w sieci, idzie śladem intuicji Jana Lenicy, który ponad półwieku temu starał się określić metodę kryjącą się projektowaniem plakatu artystycznego, zapisując doskonale znaną nam frazę: „Sztuka plakatu zbliża się chyba najbardziej do jazzu: wszystko polega na umiejętności zagrania cudzego tematu po swojemu”. Liczący już ponad 120 plakatów cykl plakatów koncertowych Agnieszki Sobczyńskiej to zjawisko w ostatnich latach w polskim projektowaniu osobne, wyjątkowe i godne uwagi. Wiedząc jak ważna dla projektantki jest jej intymna relacja z jazzem, z tym większą przyjemnością zapraszam Państwa do obejrzenia wystawy prezentującej niewielki, choć dobrany przez nią samą pieczołowicie, fragment tej imponującej serii.
Michał Warda